Dwie szkoły

Dwieszkoly_Wikimedia

Dwie szkoły w dużym mieście, oddalone od siebie o kilka przystanków autobusowych. W jednej spieszący na semestralne zebranie rodzice, widzą już przy samym głównym wejściu bogatą dekorację poświęconą 150. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego, w drugiej taka gazetka być może jest wstydliwie schowana w jakiejś małej salce, ale nie kłuje w oczy większości. Dwie postawy.

Jak zawsze, gdy mija kolejna rocznica jakiegokolwiek polskiego zrywu narodowego, gorącym dyskusjom nie ma końca. Ścierają się przeciwnicy i zwolennicy powstań, wysuwając liczne, wielokrotnie powtarzane argumenty. Wydawało mi się, że to odwieczne stawanie po jednej ze stron barykady, bez próby dialogu, jest złym rozwiązaniem. Okazało się, że rzeczywistość jeszcze raz mnie zaskoczyła, gdy zamiast sporu, w „drugiej” ze szkół zapadło nad Powstaniem milczenie. Młodzież pozostawiono ze swoimi wątpliwościami, a próbę dialogu upchnięto w czterdziestopięciominutową lekcję historii, poświęconą temu wydarzeniu, która według programu odbędzie się zupełnie innym terminie.

Już w tamtych czasach, tuż przed wybuchem Powstania, zdania Polaków na jego temat były podzielone. Nie było łatwo o spokojną rozmowę, a tym bardziej o dialog. W czasie, gdy Arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński, Prymas Polski, przyjechał do Warszawy, a więc 9 lutego 1862 roku, stolica wrzała. Władze carskie wprowadziły godzinę policyjną, miały miejsce aresztowania, wywózki na Sybir świeckich i duchownych.  Można było zostać zatrzymanym nawet za noszenie stroju narodowego lub śpiewanie pieśni patriotycznych!

Od czterech miesięcy,  na znak protestu przeciwko porwaniu 1878 wiernych z katedry warszawskiej, do której wtargnęło wojsko, były zamknięte kościoły i kaplice. Konflikt duchowieństwa i ludności stolicy z rządem carskim był przyrównywany do „węzła gordyjskiego”. Arcybiskup w swoich „ Pamiętnikach” pisze: Z postawieniem nogi na ziemi warszawskiej rozpoczęło się moje trudne, po ludzku mówiąc, niemożebne posłannictwo.  Uważał, że planowany zryw narodu nie jest należycie przygotowany ani pod względem organizacyjnym, ani militarnym. Usiłował przed nim powstrzymać, oceniając że jakiekolwiek powstanie skazane jest wobec rosnącej potęgi Rosji na klęskę. Przestrzegał przed tajnymi spiskami, konspiracją, potępiał skrytobójstwa, sprowadzające nieszczęścia na kraj. Marzył, żeby droga do odzyskania niepodległości, prowadziła poprzez poprawę kondycji moralnej i intelektualnej społeczeństwa. Mając za sobą doświadczenie  Powstania Wielkopolskiego z 1848 roku uznał, że patriotyzm zasadzający się na gotowości porwania się na pierwsze zawołanie do oręża, by walczyć o niepodległość Ojczyzny, jest jałowy, a czasem nawet szkodliwy. […] Najważniejsza przeto jest praca nad dźwiganiem sił i zasobów narodowych, ale nie tylko materialnych i intelektualnych, […] ale przede wszystkim owych, naszemu narodowi właściwych zasobów, co odrębny charakter jego stanowią i tym samym zlać mu się z sąsiadami nie pozwalają. Wielokrotnie podkreślał, że myśląc w ten sposób, miłuje Ojczyznę. Boi się przelewu krwi, bo kocha Polaków. Jednocześnie  rozumiał racje tych, którzy pragnęli walki. Później napisał o tym w gatczyńskim memoriale, w którym na żądanie monarchy zawarł swoje Credo polityczne: Miłość do Ojczyzny jest uczuciem wrodzonym i nikogo nie można za nią winić. Nie jest też winą Polaków, że mając świetną i bogatą przeszłość historyczną wzdychają do niej i dążą do odzyskania utraconej niepodległości. Tego gorącego patriotyzmu nie można Polakom poczytywać za zbrodnię, a prób odzyskania niepodległości, powtarzających się od stu lat, Rosjanie nie mają prawa potępiać.

Dwie wizje patriotyzmu, z których żadnej nie uważał za „gorszą”, a jedynie w danych okolicznościach za mniej roztropną.

                Trzymał się z dala od skonfliktowanych ze sobą partii, choć w napiętej sytuacji jego każdy gest, niezależnie od intencji mógł mieć znaczenie polityczne. Wiedział, że dobro narodu jest ważniejsze od jego prywatnych poglądów. Otworzył zamknięte od 4 miesięcy świątynie, zarządził 40- godzinne nabożeństwo w celu ekspiacji i uproszenia błogosławieństwa Bożego dla siebie i wiernych. W dniu rekoncyliacji podczas przemówienia w Katedrze, starał się opanować rozgorączkowany tłum, prosząc o poniechanie śpiewów patriotycznych. Nie zaprzestawał jednocześnie wystąpień do rządu o złagodzenie terroru, który będąc Polakiem widział, aresztowań, o zagwarantowanie osobistej wolności obywateli. Dopóki widział jakąkolwiek szansę współpracy, angażował się w rozmowy, próbując doprowadzić do dialogu opartego na wzajemnym szacunku. Narażał się tym każdej ze stron. Rozmowy zawsze są trudniejsze, niż kurczowe trzymanie się swojego stanowiska. Zrozumienie racji rozmówcy, wydaje się czasem nieosiągalne. Interesy dwóch narodów okazały się nie do pogodzenia, a opóźnienie samego zrywu niemożliwe.

Dwieszkoly1_Wikimedia

Wobec wybuchu Powstania Styczniowego i późniejszych krwawych represji Zygmunt Szczęsny Feliński nie pozostał bezczynny. 15 marca 1863 roku skierował do cara list, w którym wstawiał się za narodem. Następnie złożył dymisję z Rady Stanu. Wkrótce został zesłany na dwudziestoletnie wygnanie do Jarosławia nad Wołgą.

Niezależnie od osobistych poglądów na sprawę Powstania, Prymas uważał, że powinien stać

(…) po stronie sprawiedliwości, a cokolwiek nastąpi, wierzcie mi dobre czy też złe losy kraju naszego, dzielić je z Wami (…) zarówno, nigdy od ogółu odłączać się (…) i zawsze (…) trzymać stronę narodu, bo tam gdzie owczarnia, zawsze pozostać musi i Pasterz.

Nie ukrywał swoich poglądów, jednocześnie starając się rozumieć i szanować drugą stronę. W sytuacji zagrożenia stanął po stronie sprawiedliwości i prawdy: uciemiężonych rodaków.

 

Rozglądam się po szkolnych korytarzach i widzę krzyż, zdjęcia dzieci robione w czasie zabaw i ich zajęć dodatkowych, puchary szkolne. Miejsca na różnice poglądów tu nie ma. Rozmowy, zwłaszcza takie, które mocno angażują obie strony, nie są proste. Niełatwo bowiem rozmawiać, gdy adwersarze są rozemocjonowani. Z pewnością nauczycielowi trudno taką rozmową kierować, moderować ją. Nawet święty, święty Zygmunt Szczęsny Feliński, miał z tym problem, swoją postawą naraził się wszystkim – i carowi, i partiom politycznym, i wreszcie samemu narodowi. Jednak błogi, szkolny spokój, czyli milczenie na wszystkie kontrowersyjne tematy, nie może być wartością nadrzędną. Rozmowa, nawet najgorętsza ma szansę stać się dialogiem. Ten, choć niekoniecznie musi doprowadzić do uznania „naszej racji”, zawsze jednak służy budowaniu wspólnoty. Daje nadzieję, że w sytuacji zagrożenia ci wszyscy, którzy mieli różne poglądy, ale kieruje nimi miłość do Ojczyzny, staną po jednej stronie – prawdy.

——————————————————————————-

Wszystkie cytaty zostały zaczerpnięte z: „ Błogosławiony Zygmunt Szczęsny Feliński”, s. A. Frącek RM, Warszawa 2002
” Ilustracje zaczerpnięte z Wikimedia Commons”

mm

O autorze: Marzena Deresz

ukończyła Wydział Prawa Kanoniczno- Cywilnego na UKSW w Warszawie. Blogerka „Okna na cztery strony świata”, dziennikarka, mama trójki dzieci.

Dodaj komentarz